-Na pewno nie będzie Wam niczego brakowało? – spytałam z nutką troskliwej mamusi w głosie.
-ŻARCIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! – wydarł się Niall.
Hmmm, jakbym to gdzieś już słyszała.
-Komodo, mało Ci, że przeszedłeś przez stół z jedzeniem jak tsunami? – zaśmiał się Liam, po czym zwrócił się do mnie – Wystarczy nam, że mamy się gdzie przespać. Nie musiałyście znosić tutaj tych wszystkich koców i poduszek. Dziękuję, również w imieniu bandy tych popaprańców! – uśmiechnął się pięknie w stronę moją i Sue, co sprawiło, że znów poczułam się jak mama tej cudownej piąteczki.
Bo skoro Liam robi za Daddy Direction, Mummy Direction też się przyda. No nie jest tak?
Byliśmy w domku na „półwyspie”. Bardzo w skrócie – po kolacji pogadałam z tatą. Gdy wyjaśniłam mu jak się mają sprawy, powiedziałam, że w tym momencie moje marzenia się spełniają i obiecałam, że będę szorować kible, usłyszałam zgodę, która spłynęła na mnie jak błogosławieństwo.
-Naprawdę nie ma problemu. Mam nadzieję, że będzie Wam wygodnie! Kanapy mogą być trochę przytwarde, jeszcze nikt z nich nie korzystał. – odpowiedziałam z uśmiechem.
-KRZYŻ! MÓJ KRZYŻ!! CZUJĘ MÓJ KRZYŻ! MOJE KORZONKI! – wydarł się Hazza, co wzbudziło falę śmiechu.
-Staruchu, lepiej uważaj na swojego ptaszka! – wychrypiał Lou i rzucił się na Styles`a z poduszką. No i się zaczęło…
Zayn, Niall, Liam, Sue i ja od razu podchwyciliśmy pomysł i rzuciliśmy się na lokowatego z resztą poduszek, koców i pluszową kaczuszką, która należała zapewne do któregoś z chłopaków (ja domyślna). Harry darł się jak baba na widok pająka w łóżku, a my okładaliśmy bezlitośnie jego korzonki, przez co znalazł się w sytuacji bez wyjścia leżąc pod kanapą i rżąc jak koń. Poduszki latały nam przed oczami, a razem z nimi pióra. Dużo piór. Bardzo dużo piór. Pióra we włosach, pióra w ustach, pióra na piórach, pióra w tyłkach. No cóż, c`est la vie, jak to mówią!
-KANAPKA! – krzyknął nagle Niall i już po chwili wszyscy rzuciliśmy się na tego chuderlawego podbijacza kobiecych serc.
-AAAAAA! AŁA! AHAHAHAHA, PROSZĘ! AHAHAHA, TYLKO NIE POD, AHAHAHA, NIE POD, AHAHAHA, ŻEBRAMI!!! NIENIENIE!! – darł się wniebogłosy, gdy maltretowaliśmy go na dobre.
Wiadomo, ze coś musiało mnie rozproszyć. No i wiadomo kto. Leżałam na Zaynie. Nawet w najśmielszych snach bym nie przypuszczała (ok, zdarzyło się raz czy dwa, ewentualnie siedem), że dane mi będzie brykać – bo inaczej tego nie nazwę – z moim idolem. Uczepiłam się go jak koala eukaliptusa, ale przynajmniej miałam wytłumaczenie. Miał takie piękne perfumy, mój boże. Znów zaczęłam odpływać. Ech, to jest silniejsze od Ciebie, poczciwa dziewojo. W tym momencie Harry znalazł w sobie dość siły, żeby zrobić swój jednoosobowy zryw narodowy, dzięki czemu - niczym odłamki bomby – wszyscy wylądowaliśmy dookoła niego, a on odetchnął głęboko jakby sprawdzał, czy nie wgnietliśmy mu klatki piersiowej.
Przez chwilę leżałam na podłodze otumaniona, pewnie jak większość z nas. Zarejestrowałam tylko biały puch na wszystkim. Było mi ciężko na żołądku. Dopiero wtedy odzyskałam zmysły. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam… oczy! Wpatrujące się we mnie apetycznie i śmiejące się okrągłe czekoladki. Tak, teraz role się odwróciły i to Zayn siedział na mnie. Dotknął czule swoją ciepłą dłonią mojej skroni. Był tak blisko. Mała ja w mojej głowie po raz kolejny rozpoczęła zabawę…
-ŻARCIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! – wydarł się Niall.
Hmmm, jakbym to gdzieś już słyszała.
-Komodo, mało Ci, że przeszedłeś przez stół z jedzeniem jak tsunami? – zaśmiał się Liam, po czym zwrócił się do mnie – Wystarczy nam, że mamy się gdzie przespać. Nie musiałyście znosić tutaj tych wszystkich koców i poduszek. Dziękuję, również w imieniu bandy tych popaprańców! – uśmiechnął się pięknie w stronę moją i Sue, co sprawiło, że znów poczułam się jak mama tej cudownej piąteczki.
Bo skoro Liam robi za Daddy Direction, Mummy Direction też się przyda. No nie jest tak?
Byliśmy w domku na „półwyspie”. Bardzo w skrócie – po kolacji pogadałam z tatą. Gdy wyjaśniłam mu jak się mają sprawy, powiedziałam, że w tym momencie moje marzenia się spełniają i obiecałam, że będę szorować kible, usłyszałam zgodę, która spłynęła na mnie jak błogosławieństwo.
-Naprawdę nie ma problemu. Mam nadzieję, że będzie Wam wygodnie! Kanapy mogą być trochę przytwarde, jeszcze nikt z nich nie korzystał. – odpowiedziałam z uśmiechem.
-KRZYŻ! MÓJ KRZYŻ!! CZUJĘ MÓJ KRZYŻ! MOJE KORZONKI! – wydarł się Hazza, co wzbudziło falę śmiechu.
-Staruchu, lepiej uważaj na swojego ptaszka! – wychrypiał Lou i rzucił się na Styles`a z poduszką. No i się zaczęło…
Zayn, Niall, Liam, Sue i ja od razu podchwyciliśmy pomysł i rzuciliśmy się na lokowatego z resztą poduszek, koców i pluszową kaczuszką, która należała zapewne do któregoś z chłopaków (ja domyślna). Harry darł się jak baba na widok pająka w łóżku, a my okładaliśmy bezlitośnie jego korzonki, przez co znalazł się w sytuacji bez wyjścia leżąc pod kanapą i rżąc jak koń. Poduszki latały nam przed oczami, a razem z nimi pióra. Dużo piór. Bardzo dużo piór. Pióra we włosach, pióra w ustach, pióra na piórach, pióra w tyłkach. No cóż, c`est la vie, jak to mówią!
-KANAPKA! – krzyknął nagle Niall i już po chwili wszyscy rzuciliśmy się na tego chuderlawego podbijacza kobiecych serc.
-AAAAAA! AŁA! AHAHAHAHA, PROSZĘ! AHAHAHA, TYLKO NIE POD, AHAHAHA, NIE POD, AHAHAHA, ŻEBRAMI!!! NIENIENIE!! – darł się wniebogłosy, gdy maltretowaliśmy go na dobre.
Wiadomo, ze coś musiało mnie rozproszyć. No i wiadomo kto. Leżałam na Zaynie. Nawet w najśmielszych snach bym nie przypuszczała (ok, zdarzyło się raz czy dwa, ewentualnie siedem), że dane mi będzie brykać – bo inaczej tego nie nazwę – z moim idolem. Uczepiłam się go jak koala eukaliptusa, ale przynajmniej miałam wytłumaczenie. Miał takie piękne perfumy, mój boże. Znów zaczęłam odpływać. Ech, to jest silniejsze od Ciebie, poczciwa dziewojo. W tym momencie Harry znalazł w sobie dość siły, żeby zrobić swój jednoosobowy zryw narodowy, dzięki czemu - niczym odłamki bomby – wszyscy wylądowaliśmy dookoła niego, a on odetchnął głęboko jakby sprawdzał, czy nie wgnietliśmy mu klatki piersiowej.
Przez chwilę leżałam na podłodze otumaniona, pewnie jak większość z nas. Zarejestrowałam tylko biały puch na wszystkim. Było mi ciężko na żołądku. Dopiero wtedy odzyskałam zmysły. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam… oczy! Wpatrujące się we mnie apetycznie i śmiejące się okrągłe czekoladki. Tak, teraz role się odwróciły i to Zayn siedział na mnie. Dotknął czule swoją ciepłą dłonią mojej skroni. Był tak blisko. Mała ja w mojej głowie po raz kolejny rozpoczęła zabawę…
ekstra :D nie mogę się doczekać jak coś więcej zaiskrzy między Zaynem i Carol ;] :>
OdpowiedzUsuńKolejny znakomity rozdział? Jak Ty to robisz dziewczyno? :D
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz!
OdpowiedzUsuńNiall rozbraja mnie w twoim opowiadaniu! Jak zwykle o jedzeniu :D
Liam jako Daddy Direction spisuje się całkiem dobrze hahah :D
Podoba mi się opis Zayna w tym odcinku. Te czekoladowe, słodkie oczy, ah! <3
Powiadamiaj mnie na spark-of-hope.blog.onet.pl :)
Pozdrawiam, Larrys_Pants ;**
UMIERAM UMIERAM UMIERAM UMIERAM UMIERAM. Karolina, jak to czytam to wpadam w kompleksy i ja już nie wiem co z tym zrobisz :D
UsuńNo i w końcu opko gdzie się akcja skupia na Zaynie! ^.^
OdpowiedzUsuń*taniec szczęśliwej Vikci*
xoxo @MarajSwaggie