Nie mogłam spać. Ha, nic dziwnego! Leżałam na łóżku. Moje ciało było bardzo zmęczone, ale mózg uparcie powtarzał „Hej, nogi! Hej, ręce! Tańczcie i radujcie się!”. Mój umysł był bardzo, ale to bardzo podekscytowany - jak nigdy. Pewnie gdyby mógł, wyskoczyłby z głowy, poleciał biegiem do Lloret de Mar i szalał we wszystkich klubach po kolei. Szczerzyłam się do sufitu. Potem do ściany. I do poduszki. Banan na twarzy witał też wiercącą się pod kocem Sue.
I was like „na na na”, then I was like „yeah yeah yeah” – tylko tak mogę opisać swoje uczucia.
Ostatnio zdarzało mi się myśleć. Długo i intensywnie. Brzmi śmiesznie, prawda? Ale do tej pory były to tylko marzenia, bujna wyobraźnia nastolatki. Rzeczy, które dziewczynki zapisują w różowym notesie z kłódeczką i chowają pod poduszką. I to wszystko się spełniło. Jakby moja czesana rano głowa była pocieraną lampą Alladyna. Marzenia i życzenia się spełniły. I to te najbardziej absurdalne!
Przekręciłam się na bok, układając jaśka pod brodą. Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, ze wciąż czuję dotyk ust Zayna. To była magiczna chwila. Nasz ciała lewitowały splecione ponad wszystkim. Zostawiłam za sobą przyziemne sprawy, by oddać się chwili. Coś niesamowitego.
Chciałabym znać tyle słów, żebym mogła opisać to, co się ze mną działo.
No tak, dalej nie spałam. I nie zapowiadało się, żebym mogła chociaż na chwilę „uciąć komara”. Może się przewietrzę? Zawsze dobrze się dotlenić przed snem – pomyślałam. Ja inteligentna.
Uniosłam swoje cielsko i starając się robić jak najmniej hałasu usiadłam na łóżku. No ale wiadomo, jak to jest. Nie chcesz hałasować – robisz tyle rumoru co stado antylop w supermarkecie. Materac zaskrzypiał złowrogo, Sue zaczęła się wiercić, ale na szczęście nie obudziłam jej. Uff. Jestem jak niedobra córka wymykająca się w nocy do klubu. Rebelia jak 150. Wykonałam całą serię rzeczy z poradnika „10 kroków, aby wyjść z domu”, otworzyłam cichutko drzwi (udało się!) i wyszłam. Było chyba koło 5 rano. Słońce mozolnie wstawało i czarne jak diabeł niebo przeszywały milimetrowe promienie światła. Nie miałam wielkiego wyboru co do miejsca, w które mogłabym pójść, więc wybrałam się nad jezioro. Lampiony rozwieszone między drzewami dalej się świeciły. Było nawet ciepło, aczkolwiek po wakacjach spodziewałam się więcej. Wtedy ujrzałam zarys sylwetki. Ktoś stał na brzegu i puszczał kaczki. Wiedziałam, że to Zayn. Jakby mi go ostatnio było za mało, ale ucieszyłam się jak głupia. Dreptałam cichutko i wtuliłam się w jego męskie ciało wddychając tylko zapach „Unfogivable” – od tej pory mój ulubiony. Przestraszył się, co wcale mnie nie zdziwiło, ale złapał mnie za dłonie i obrócił się twarzą do mnie. Cień uśmiechu przeszył jego twarz jak błyskawica. Zaniepokoiło mnie to. Teraz on przygryzł wargę. Oj, coś się dzieje.
- Nie mogłem spać. – wytłumaczył.
-Ja również. – szepnęłam. Pozdrawiam swoją elokwencję.
Wpatrywaliśmy się w nieruchomą taflę jeziora.
-Wiesz, myślałem o tym, co się dziś stało. – zaczął. I wtedy cała radość z życia ze mnie uleciała.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------I was like „na na na”, then I was like „yeah yeah yeah” – tylko tak mogę opisać swoje uczucia.
Ostatnio zdarzało mi się myśleć. Długo i intensywnie. Brzmi śmiesznie, prawda? Ale do tej pory były to tylko marzenia, bujna wyobraźnia nastolatki. Rzeczy, które dziewczynki zapisują w różowym notesie z kłódeczką i chowają pod poduszką. I to wszystko się spełniło. Jakby moja czesana rano głowa była pocieraną lampą Alladyna. Marzenia i życzenia się spełniły. I to te najbardziej absurdalne!
Przekręciłam się na bok, układając jaśka pod brodą. Przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, ze wciąż czuję dotyk ust Zayna. To była magiczna chwila. Nasz ciała lewitowały splecione ponad wszystkim. Zostawiłam za sobą przyziemne sprawy, by oddać się chwili. Coś niesamowitego.
Chciałabym znać tyle słów, żebym mogła opisać to, co się ze mną działo.
No tak, dalej nie spałam. I nie zapowiadało się, żebym mogła chociaż na chwilę „uciąć komara”. Może się przewietrzę? Zawsze dobrze się dotlenić przed snem – pomyślałam. Ja inteligentna.
Uniosłam swoje cielsko i starając się robić jak najmniej hałasu usiadłam na łóżku. No ale wiadomo, jak to jest. Nie chcesz hałasować – robisz tyle rumoru co stado antylop w supermarkecie. Materac zaskrzypiał złowrogo, Sue zaczęła się wiercić, ale na szczęście nie obudziłam jej. Uff. Jestem jak niedobra córka wymykająca się w nocy do klubu. Rebelia jak 150. Wykonałam całą serię rzeczy z poradnika „10 kroków, aby wyjść z domu”, otworzyłam cichutko drzwi (udało się!) i wyszłam. Było chyba koło 5 rano. Słońce mozolnie wstawało i czarne jak diabeł niebo przeszywały milimetrowe promienie światła. Nie miałam wielkiego wyboru co do miejsca, w które mogłabym pójść, więc wybrałam się nad jezioro. Lampiony rozwieszone między drzewami dalej się świeciły. Było nawet ciepło, aczkolwiek po wakacjach spodziewałam się więcej. Wtedy ujrzałam zarys sylwetki. Ktoś stał na brzegu i puszczał kaczki. Wiedziałam, że to Zayn. Jakby mi go ostatnio było za mało, ale ucieszyłam się jak głupia. Dreptałam cichutko i wtuliłam się w jego męskie ciało wddychając tylko zapach „Unfogivable” – od tej pory mój ulubiony. Przestraszył się, co wcale mnie nie zdziwiło, ale złapał mnie za dłonie i obrócił się twarzą do mnie. Cień uśmiechu przeszył jego twarz jak błyskawica. Zaniepokoiło mnie to. Teraz on przygryzł wargę. Oj, coś się dzieje.
- Nie mogłem spać. – wytłumaczył.
-Ja również. – szepnęłam. Pozdrawiam swoją elokwencję.
Wpatrywaliśmy się w nieruchomą taflę jeziora.
-Wiesz, myślałem o tym, co się dziś stało. – zaczął. I wtedy cała radość z życia ze mnie uleciała.
Przepraszam, że tak krótko, ale mój mózg jest tak zaprzątnięty pozytywnymi wynikami od lekarza, że nie mam weny i pomysłu, bo myślę tylko o jednym ^^ Ale obiecuję poprawę i już jutro postaram się dogodzić Waszym wyrafinowanym gustom czytelniczym :D
No i jeszcze raz dziękuję za komentarze i… 715 WEJŚĆ? SERIO?!
JESTEŚCIE NIESAMOWICI! <333
Już 728 wejść (gratuluję!). Rozdział krótki, ale dobrze że się chociaż pojawił. Dlaczego skończyłaś w takim momencie? Eh...
OdpowiedzUsuńjezun swietnie piszesz nie przejmuj sie tym, ze takie krotkie (bo serio moglby byc dluzszy) ale mniejsza z tym oprocz tego malo istotnego minusa widxę pelno plusow np. swietnie piszesz wychodzi ci to i yo eykorzystujesz opowiadanie jest pisane cudnym jezykiem rozdzisly sa dodawane bardzo czesto a na dodatek glowna bohaterka nie jest zakochana w Harrym tylko w "moim" Zaynie :P oczywiscie zniecierpliwiona czekam na kolejny rozdzial :D sorki za bledy w wypowiedzi korzystam z telefonu -,-
OdpowiedzUsuń