sobota, 14 stycznia 2012

#10 - I wanna stay up all night

Zaczarował mnie, rzucił na mnie urok. W mojej głowie przewijały się tysiące myśli, ale w sumie nie wiem, o czym myślałam. Dziwne uczucie – podobne do tego, gdy wiesz, że coś Ci się śniło, ale za Chiny Ludowe nie pamiętasz, co. Leżałam na panelach podłogowych jak rozjechana żaba (tak mi się wydaje, ale mam nadzieję, że wyglądałam przynajmniej jak rozjechana żaba pełna gracji i wdzięku przy każdej okazji). Czułam, że mnie pocałuje. Po prostu to czułam! Wplótł palce w moje włosy, uśmiechnął, świat zawirował. Nie liczyło się nic innego! Carpe diem – chciałam wykrzyknąć! Wreszcie nachylił się nade mną i…. wyjął pióro spomiędzy moich loków.

-Skarbie, trochę za wcześnie, żeby się stroić na karnawał w Rio. – zaśmiał się bawiąc się puszkiem, który znalazł na mojej głowie.

I czar prysł. Zayn dostał w głowę poduszką. Ode mnie! Carol, pracuj nad wymówką, Ty męska bokserko! Myśl!

-Ej, a to za co?! – zaczął chichotać.

-Siedzisz mi na pęcherzu, ciołku! – uświadomiłam chłopaka, po czym walnęłam go poduszką jeszcze raz. Spojrzał na mnie z miną samotnego opuszczonego koteczka, po czym wzdychając ostentacyjnie przeturlał się na podłogę obok mnie.

Wsparłam się na przedramieniu i pozwoliłam sobie ogarnąć wzrokiem pokój. No cóż, Horan tulił kaczuszkę(już znaleźliśmy właściciela). Ściślej rzecz biorąc tulił jej kaczą nóżkę. A tak dokładniej, gryzł. Chyba zaraz przyniosę mu coś do jedzenia, bo nazajutrz zastanę połowę kanapy, jak tak dalej pójdzie. Liam masował obojczyk, a Harry leżał na owczej skórze przy kominku w jakiejś dziwnej pozie – jedna noga w górze, druga pod pośladkiem, jedna ręka pod plecami, druga wystawiona, jakby zbierał datki pod kościołem. Urwał się z Cirque du Soleil, czy co? Po chwili jednak zmienił swoje ułożenie i znalazł się z głową na kolanach Sue, która zaczęła miziać go po głowie. Styles oczywiście od razu zaczął wydawać z siebie piski i jęki, odsłaniając przy tym białe ząbki. O, kochaniutka, my sobie dziś wieczorem porozmawiamy! Aha, no i nie wspomnę o tych cholernych piórach…

Podniosłam się z podłogi. Z tej perspektywy wszystko wyglądało jak po przejściu huraganu o nazwie Party Hard. Wtedy do domku wszedł tata, przerywając mi fachową ocenę stanu pokoju. Jak na komendę towarzycho przestało pełnić rolę leżakujących w kurniku jajek, wszyscy podnieśli się, otrzepali wzajemnie z piór i stanęli na baczność przed moim ojcem.

-WITAMY, GENERALE! – krzyknął Hazza. Za swoje posłuszeństwo został odznaczony  kopniakiem w poślady od Zayn`a

-Dobry wieczór, proszę pana. – powiedział, jak na miłego chłopaczka przystało, Liam. – Chcieliśmy jeszcze raz podziękować za możliwość przenocowania na pańskiej posesji. Mam nadzieję, ze nie sprawimy problemu swoim pobytem i zapewniam, że ten bałagan zostanie uprzątnięty w trybie natychmiastowym – słodził dalej.

-Nic się nie stało i bardzo mi miło, że moja Carol będzie miała towarzystwo. – uśmiechnął się tata.
Równy z niego gość, pomyślałam. – Chciałem tylko powiedzieć „dobranoc”. Jutro muszę wcześnie wyjść. Mamy zebranie w sprawie nowych przewoźników, i  inne takie duperele – westchnął.

-Kraluchy pod pomfmhf – zanucił Styles, kończąc swą pieśń pod dłonią Nialla.

-Przerywasz mi rozmyślania nad jutrzejszym śniadaniem – wytłumaczył teatralnym szeptem blondyn.

-My też się będziemy zbierać – spojrzałam na chłopaków i zgarnęłam wzrokiem Sue. – Zobaczymy się jutro rano. Oczywiście do kuchni macie wstęp wolny – wyszczerzyłam się do Horana wiedząc, że będzie wniebowzięty. – Dobranoc! – uśmiechnęłam się pięknie, złapałam przyjaciółkę za rękę i razem z tatą wyszliśmy z domku.

***

-Czy nie uważasz, że Harry jest idealny? To znaczy mam na myśli….– mówiła Sue.

Leżałyśmy na swoich łóżkach opatulone kocami i rozmawiałyśmy o dzisiejszym dniu. Noc była ciepła i gwieździsta, do pokoju wpadały fale delikatnego wiatru, na tarasie świeciły lampki, a ja rozmyślałam nad niesamowitością tego, w czym biorę udział. Jakbym była na planie filmowym! Albo jeszcze inaczej – jestem bohaterką książki! Nie, jestem w Simsach! Cały czas próbowałam uświadomić sobie, że to się dzieje naprawdę. Że idole milionów nastolatek na całym świecie śpią niedaleko mnie, że zanosiłam im koce, że braliśmy udział w bitwie na poduszki, że z moim księciem z bajki wylądowaliśmy na podłodze, że prawie mnie pocałował…

-Nie sądzisz? – z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciółki. Carol, to już trzeci raz, gdy wyłączyłaś swój i tak mało użyteczny mózg i przestałaś słuchać, co się do Ciebie mówi! Dostajesz upomnienie!

-Yyy, tak! Masz absolutną rację! – zgrywałam słuchającą niczym psycholog. – Wiesz co, jestem zmęczona, chodźmy spać. – zaproponowałam na wypadek, gdybym znów miała odpłynąć wraz ze swoimi myślami w kierunku planety One Direction.

***

Bum. Coś pacnęło mnie w głowę. A, pewnie róg koca na mnie opadł – pomyślałam nieprzytomna.
Pac. No cholera! Tym razem się podniosłam. Ciemno jak w dupie. Na zegarku 3:27. W NOCY. WTF? – spytałam sama siebie.

-Ej! – ktoś szepnął.

I znów pac. CO DO DIABŁA? Podniosłam „pocisk”, który wylądował na moim brzuchu. Rodzynek w czekoladzie?

-Ejej! – uszłyszałam ponownie. Carol, chyba musisz wstać z łóżka – pojawił się w mojej głowie komunikat. No, w sumie racja. Zlokalizowałam źródło hałasu i nękania mnie słodyczami. Taras. Człapiąc się dotarłam boso na drewniany podest. Boże, spać! Buch, dostałam w czoło. No tak, dzięki wielkie, już się obudziłam. Lampki paliły się jak poprzednio. Wychyliłam się przez balustradę. Na dole stała cała piąteczka – Lou, Niall, Liam, Harry i Zayn. Wszyscy w śmiesznych piżamo-kombinezonach z kapturami. Niall trzyma gitarę.

-No nareszcie! Mówiłem, że słodycze je obudzą? – ogłosił do ogółu dumny jak paw Lou.

-Moje rodzynki w czekoladzie. – zasmucił się Niall.

-Co się dzieje? – usłyszałam za sobą i aż podskoczyłam. Uff, to tylko Sue.

-Miłe panie, dostałyście śpiewający telegram. Prosto od One Direction. – ogłosił presleyowskim głosem Zayn.

--------------------------------------------------------------------------------------------------

To moja pierwsza notatka do czytelników. Chciałam Wam bardzo serdecznie podziękować za te ponad 480 wejść, bo jak na niecałe 6 dni prowadzenia bloga uważam, ze to spory sukces :)
Piszcie, proszę, w komentarzach, co sądzicie o opowiadaniu. Takie opinie naprawdę mi się przydadzą do dalszego "radosnego tworzenia" :)
JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!
xoxo

7 komentarzy:

  1. KOOOOOOOOOOOOOOOOCHAM TOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO <3 POMÓŻ MI PISAĆ MOJE BO NAPRAWDĘ CZUJĘ SIE MARNIE Z MOIM PISANIEM PRZY TOOOOOOBIE

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli wiesz dokładnie, jak ja się czuję czytając Twoje opowiadanie! <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię!
    Hahahahah z tymi rodzynkami w czekoladzie , dalej się ryje!
    Total normalnie <3
    Pozdrawiam, Kate ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Caroline! Czytając Twoje opowiadanie poprawia mi się humor i mówię (a raczej piszę) to zupełnie poważnie. Piszesz coraz dłuższe rozdziały za co masz u mnie wielkiego plusa. Chłopacy są boscy! A mój Liam... ah... aż brak mi słów. Pozdrawiam Angelika <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło mi to słyszeć (a raczej czytać) :D :*
    Właśnie zauważyłam, że rozdziały są przykrótkie w porównaniu z innymi blogami i przyrzekłam sobie poprawę :)
    Również pozdrawiam i dziękuję za miłe komentarze! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. dziewczyno twój blog jest po prostu cudowny , no brak mi słów :D a to jak główna bohaterka myślała że on ją pocałuje a tu za przeproszeniem dupa ;D haha ;] twoje opowiadania są romantyczne oraz śmieszne no i wgl. KOCHAM TWÓJ BLOG <3 <3 <3 !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. O Jezusie miłosierny! To jest zajebiste! Przeczytałam na jednym tchu! :D A uwierz - rzadko mi się to zdarza! Teksty powaliły mnie na kolana! Szacunek! Będę tu jak najbardziej wpadała :>
    Pozdrawiam, Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń