niedziela, 8 stycznia 2012

#3 - Oh, now you're at home

- Miłe panie, witam w moich skromnych progach! – powiedział tata, gdy brama prowadząca do jego posiadłości otwarła się.

Lot przebiegł bezproblemowo chociaż musiałam się mocno starać, żeby nie panikować, gdy startowaliśmy. Po odebraniu bagaży i wyjściu z terminalu zobaczyłam mojego tatę uśmiechniętego, w garniturze i okularach przeciwsłonecznych trzymającego kartkę „Carter&Howard” w ręku. Taki miły akcent na dzień dobry. Dorwaliśmy jakiegoś bagażowego, który prawie wyzionął ducha pchając wózek z naszymi walizkami (i wtedy, gdy zobaczył napiwek od taty). Po wyjściu z lotniska zapakowałyśmy  się z Sue do samochodu i ruszyliśmy. Byłyśmy niesamowicie podekscytowane! Tata zaczął wypytywać o podróż, jednak zbyłyśmy go, przejęłyśmy pałeczkę i pytałyśmy o dom, rozrywki, dziękowałyśmy za zaproszenie, co trwało aż do momentu, gdy dojechaliśmy do granicy działki. Przejeżdżając przez bramę od razu poczułam się jak u siebie. Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy leśną drogą tak długo, że przez moment zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ta podróż tyle trwa! I potem go zobaczyłam – dom. Okazało się, że domek letniskowy, działeczka i bajorko, o którym słyszałam to w rzeczywistości ogromna nowoczesna posiadłość z drewna i szkła stojąca na skraju kilkuhektarowego kawałku lasu nad wielkim jeziorem! Tata zawsze lubił przepych, ale tego się po nim nie spodziewałam.


-Ach, nawet mi się tu podoba. – powiedział skromnie.


-ŻARTUJESZ?! To jest najbardziej niesamowite miejsce, jakie widziałam! – wykrzyknęłam wyskakując z samochodu.


Od razu pobiegłam nad jezioro.


-Sue, nie uwierzysz, tu są wysepki! WY-SEP-KI! – darłam się jak głupia.


Moja przyjaciółka przybiegła do mnie i obie zaczęłyśmy skakać i piszczeć. Wreszcie, gdy zmęczenie nas dopadło miałyśmy chwilę, by obejrzeć to wszystko raz jeszcze – tym razem na spokojnie. Jezioro było naprawdę wielkie – i bardzo czyste! Tata zadbał o wszelkie udogodnienia urządzając plażę z pochodniami, białymi zadaszeniami niczym na tropikalnej wyspie, leżakami, grillem i wszystkim, czego dusza zapragnie. Obok był nawet parkiet do tańca! Na jeziorze znajdowały się dwie wysepki, wydawały się całkiem spore – na jednej stał nawet domek letniskowy (jakiego spodziewałam się na samym początku po opowieściach taty). Dalej było też coś w rodzaju półwyspu – z ogromną polaną, kolejnym domkiem letniskowym (muszę spytać tatę, po co mu tyle domków). Ponieważ było już późne popołudnie i niebo robiło się ciemne nad naszymi głowami nagle zapaliły się śliczne lampki zawieszone na gałęziach. Czułam się jak w bajce.


-I jak, podoba się? – wyrwał mnie z zamyślenia głos taty.


-To miejsce jest nie z tej ziemi, proszę pana! – wykrzyknęła Sue. – Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć resztę!


Uśmiechnęłam się mimowolnie. Już wiedziałam, że te wakacje będą najlepszymi w moim życiu. Stałam i patrzyłam, jak zachodzące słońce odbija się w tafli jeziora.


-Robi się trochę chłodno. Co powiecie na pyszne kakao z pianką?


Tata wiedział, jak nas doprowadzić do stanu, gdy nasze mózgi przerzucają się na błogi odpoczynek.


-Nie marzę o niczym innym – odpowiedziałyśmy z Sue w tym samym czasie i zaczęłyśmy się śmiać.


Piękny dom, woda, lato, najlepsza przyjaciółka… Czy można chcieć więcej?


-Już nie mogę się doczekać, żeby wstać jutro o 11, zejść do kuchni w szlafroku, kapciach, z potarganymi włosami, włączyć radio… - Sue rozmarzyła się całkowicie, w dodatku jakby czytała mi w myślach.


-No, kochane, z tym może być mały problem – zaczął niepewnie tata.


O-o. W mojej głowie włączył się cichutki alarm. Co może nam przerwać spanie do późna w środku lasu, w dodatku gdy mamy wakacje?


- Gdy kupowałem ten teren, wiedziałem, że wiele osób ma na niego ochotę. Nie musiałem się obawiać, że ktoś mi go zabierze sprzed nosa, ale po zakończeniu sprzedaży zgłosiła się do mnie pewna wytwórnia fonograficzna. Okazało się, że chcą tu nakręcić teledysk… - tata nie skończył mówić, gdyż od razu mu przerwałyśmy.


-WYTWÓRNIA FONOGRAFICZNA? TELEDYSK? ZESPÓŁ? GWIAZDY? SHOW-BIZNES? MÓJ BOŻE, BĘDZIEMY SŁAWNE! – zaczęłyśmy piszczeć jak zwariowane nastolatki.


-Tatku, co to za zespół? A może to wokalista? Są znani? Lubię ich? – padł kolejny deszcz pytań z mojej strony


-Eeee, rybciu, wiesz, że jestem zabiegany. Zgodziłem się na to, ale bez przesady, żebym pamiętał ich nazwę? Nazywają się Under Protection, czy jakoś tak.


-Under Protection? – zdziwiłyśmy się – Pierwsze słyszę. Zaraz poszukamy ich na You Tube – stwierdziłyśmy zgodnie.


Tata podrapał się po brodzie.


-Hmm, nie jestem pewny co do nazwy. Mają tu kręcić 3 dni. Dwa razy od 8 rano i raz wieczorem.


-OD 8 RANO?! Ech, gdyby to był jakiś znany zespół, jeszcze bym to przebolała. – powiedziałam z żalem.


-Hej, Carol, jesteś na wakacjach! To tylko 2 poranki, masz jeszcze 8 tygodni, żeby się wyspać. – powiedziała Sue.


-Masz rację – przemyślałam to. – To jak, tato, kto ostatni dobiegnie, ten robi kakao! – krzyknęłam i ze śmiechem rzuciłyśmy się w stronę domu.


-EJ, TO NIE FAIR! – krzyknął tata, który również śmiejąc się puścił się biegiem za nami.
Nie dotarłam jednak pierwsza do domu. Znieruchomiałam. Serce zaczęło walić szybciej. Od strony drogi, za domem, stał piękny, nowiutki, błyszczący, czerwony Mini Cooper!


W tej chwili do tyłu zaszedł mnie tata.


-Pomyślałem sobie, że skoro moja mała córeczka skończyła liceum, to na pewno będzie chciała wyrobić sobie prawo jazdy – powiedział śpiewająco.


-…. – tylko tyle mogłam powiedzieć. – TATO, JESTEŚ NAJWSPANIALSZYM STARUSZKIEM NA ŚWIECIE! – rzuciłam się mu na szyję jak typowe małe dziecko – DZIĘKUJĘDZIĘKUJĘDZIĘKUJĘ!!!!!!!


- Tylko mi tu ostrożnie jeździj – pokiwał palcem udając poważnego.



- Masz moje słowo – uśmiechnęłam się i oglądając się za siebie weszłam ze wszystkimi do domu, gdzie czekał już na nas ciepły napój.


Ten dzień – pierwszy dzień mojej londyńskiej podróży – był niesamowity. Dom wywarł na mnie i Sue ogromne wrażenie. Mamy wielką sypialnię – wszystko jest stylizowane na typowo górską rezydencję. W każdej sypialni znajduje się kominek, ogromne łóżko (w naszej są akurat dwa), na podłogach leżą owcze skóry, a z okien rozciąga się wspaniały widok na jezioro i las. Mamy też taras! Gdy pożegnałyśmy się z moim tatą z zamiarem pójścia spać usadowiłyśmy się z kubkami na drewnianym podeście opatulone kocami i patrzyłyśmy w zadumie na światełka wiszące nad nami rozmawiając o wszystkim, co może nas spotkać w te wakacje.


***


-BIIIIIIIIIIIIIIIIIIP BIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIP BIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIP BIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIP!!!!!


Podskoczyłam na łóżku. Budzik? Nie.


-BOŻE, CO TAK WYJE?! – nie słyszałam własnych myśli!


Na zegarku widniała godzina 8:12. CO SIĘ DZIEJE?!


Sue spała w najlepsze – naprawdę ciężko ją czasem obudzić.


Próbowałam zlokalizować źródło hałasu – był nie do wytrzymania! Wreszcie doczłapałam się do okna i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jakiś chłopak stał przy moim pięknym Mini Cooperze, KTÓRY ZOSTAŁ WGNIECIONY PRZEZ JAKIŚ MINIBUS!


-JA WAM POKAŻĘ, WANDALE, HULIGANI! – zaczęłam wrzeszczeć łudząc się, że ktokolwiek mnie usłyszy w tym hałasie.


Szybko narzuciłam na siebie puchaty szlafrok, bambosze wyglądające jak włochate stopy z pazurami i nie zwracając uwagi na kołtuny na głowie i zapewne ślady poduszki na twarzy wyleciałam wściekła na dwór. Przy moim samochodzie w dalszym ciągu stał ten chłopak, machał nerwowo rękami, coś tłumaczył facetowi stojącemu obok.


-IDIOTO, COŚ TY NAJLEPSZEGO NAROBIŁ?! TO JEST NOWE AUTO! CO TY ROBISZ POD MOIM DOMEM?! BĘDZIESZ PŁACIŁ ZA MECHANIKA! DZWONIĘ NA POLICJĘ! – wrzeszczałam jak w amoku.


A potem chłopak się odwrócił…

2 komentarze:

  1. I? Co dalej? Nie wierzę że przerwałaś w takim momencie... eh... Mam nadzieje że jutro pojawi się nowy rozdział. pozdrawiam Angelika :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się bardzo ale to bardzo podoba , który z chłopaków się obrócił? JAK MOŻNA PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE ?!!?

    OdpowiedzUsuń