wtorek, 10 stycznia 2012

#5 - You should open your eyes but they stay closed

-Przyniosłem więcej lodu – powiedział Liam, wchodząc do salonu.

W normalnych okolicznościach rozpływałabym się nad tym, jaki to on nie jest – kochany, słodziutki, męski, delikatny, wrażliwy… Mogłabym tak wymieniać i słodzić bez końca. W normalnych okolicznościach wariowałabym ze szczęścia, że One Direction rozsiada się w moim salonie! Na moich fotelach, chodzą po mojej kuchni! Tak, to bym robiła w normalnych okolicznościach. W tym wypadku mogłam tylko podziękować oschle Liamowi i nawet na niego nie patrząc odebrać woreczek. Moja przyjaciółka straciła przytomność po oberwaniu w nos – prawdopodobnie przez trzask łamanej kości. Już widzę, jak się jej pytają:

„-O rany, Sue, co się stało w nos!?

-A nic takiego.  Złamała mi go kanapka Nialla Horana rzucona we mnie przez tarzającego się po trawniku w maśle Harry`ego Stylesa. Normalka.”

Ironia losu.

Harry siedział i się nie odzywał. To był chyba najcichszy okres w jego życiu(nie licząc czasu na sen, oczywiście).  Całe 10 minut bez wypowiedzenia choćby słowa! Kurna, aż chyba napiszę o tym na Twitterze.

Sue leżała nieprzytomna na kanapie. Loczek tak się przejął, że koniecznie musiał trzymać głowę mojej przyjaciółki na swoich kolanach, jakby myślał, że to w magiczny sposób nastawi jej nos.

-Wiedziałem, że z Ciebie sierota, ale tego się nie spodziewałem. – przełamał ciszę Louis. Stał oparty o parapet, z rękami skrzyżowanymi na piersi, kręcąc głową.

-Słyszałem, że kanapka zawsze spada masłem do dołu, ale żeby w twarz też uderzała masłem…? – dziwił się cichutko Harry. Chyba mu na mózg padło.

-Słuchajcie, nie musicie tak tu siedzieć. Przyjechaliście kręcić teledysk, więc dupa w troki i lecicie! – powiedziałam mało uprzejmie.

W tej chwili poczułam na swoim ramieniu czyiś dotyk. Przeszyły mnie dreszcze. To był Zayn. Jak pięknie pachniał. Przyznaję, meskie perfumy to mój malutki afrodyzjak. Mimo całej akcji z samochodem i Sue w mojej głowie rozgrywała się scenka nieopisanej radości i podniecenia z tego powodu. No cóż, nie mogłam na to nic poradzić.

-W porządku, pójdziemy – zaczął – ale za chwilę wrócimy. Ustaliliśmy z chłopakami, że zdjęcia rozpoczniemy w przyszłym tygodniu, jeżeli Twój tata nie będzie miał nic przeciwko. Skoczymy tylko na dwór ogarnąć naszą ekipę, żeby zrobili coś z Twoim autem. Pierdole, dlaczego ja mam się z tego tłumaczyć? Niall!

Blondyn siedział cichutko w kącie zajadając winogrona, które początkowo miały być dla Sue, gdy się przebudzi. Na pewno zadowoli ją widok pustych ogonków.

-NIALL!! – wydarł się Zayn, szaloooony.

Biedny chłopak tak się zląkł, że ostatnie winogrono zamiast w jego buzi wylądowało na dywanie.

-Najpierw kanapka, teraz winogrono… - wyszeptał smutny i zwinął swój tyłek z krzesła wychodząc z domu.

Zdziwiłam się lekko. Przecież oni są teraz gwiazdami. Są rozpoznawalni, koncertują… Gonią ich terminy! Stwierdziłam, że może o tym zapomnieli, więc pokusiłam się o przypomnienie, jednak chłopcy byli na to przygotowani.

-Simon czeka na teledysk do 8 listopada, wiec nie powinno być problemu – puścił do mnie oczko Liam.

-OK, jak chcecie. Ale Wasze siedzenie tutaj i tak nic mi, nam – spojrzałam na przyjaciółkę – nie da.
Jedźcie do domu – powiedziałam.

Liam chciał wykazać się swoją postawą dżentelmena, jednak w tym momencie miał problem – być dżentelmenem i zostać przy zranionej, czy być dżentelmenem i wyjść gdy kobieta prosi.
Typowe „być, albo nie być”.

Nie powiem, byłam zmęczona. Nawet nie zwróciłam uwagi na fakt, że dłoń Zayna dalej delikatnie masuje moje ramię!

- Ja pierdziele, idź w diabły, nie pora na mizianie! – powiedziałam sobie w głowie. No, jednak nie w głowie, gdyż chłopak zabrał rękę, cichutko przeprosił i wstał z kanapy.

Boże, jaki przypał…

-No dobra, chłopaki, zwijamy się. Nie chcą nas tu – powiedział, udając smutnego, Louis. Chyba nawet lekko się uśmiechnęłam. Tak, definitywnie poprawił mi się humor.

-Jutro wpadniemy powiedzieć, co z Twoim samochodem, OK?

-Nie ma problemu. Na wszelki wypadek pochowam przed Wami wszelkie kanapki – pokusiłam się o żart.

-Masz szczęście, że Horan tego nie słyszał – zaśmiał się Liam.

-SŁYSZAŁEM! – usłyszałam zza drzwi. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać – nawet Harry`emu lekko uniosły się kąciki ust.

-No, Lokowaty, podnoś zad!

Harry wstał z niesamowitą gracją i delikatnością, od razu podkładając mojej przyjaciółce poduszkę pod głowę. Mozolnie odszedł w stronę drzwi.

-Więc widzimy się jutro – uśmiechnął się pięknie Zayn.

CZŁOWIEKU, PRZESTAŃ BYĆ TAKI CUDOWNY!!

-Do jutra – odpowiedziałam z uśmiechem.

Gdy chłopcy byli już przy drzwiach usłyszałam Sue.

-O kurde, ale faza. Miałam sen, że siedziałyśmy w tym pokoju z chłopakami z One Direction! I wszyscy byli jacyś tacy cisi, a Harry… O boże, HARRY! – rozpływała się.

W tym samym momencie do pokoju wbił jak na zawołanie Loczek.

-Kurde, no nareszcie! – tak, niesamowicie radośnie ukazywał swój entuzjazm. Wyszczerzył się patrząc na przyjaciółkę. – Witamy w świecie żywych złamanych nosów! – oho, humorek powraca.

4 komentarze:

  1. Aj... Uwielbiam to opowiadanie. "Witamy w świecie żywych złamanych nosów!" Ten tekst mnie po prostu rozwalił. No i w końcu pojawił się Liam... ah... Pozdrawiam Angelika :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję! :) Pracuję już nad kolejnym rozdziałem. A Liama będzie więcej - specjalnie dla Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci bardzo. :D Teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. też mam złamany nos, biednabiednabiedna Sue :[
    JAK JA JĄ ROZUMIEM
    kobieto, a może mi napiszesz dialogi do mojego opo? GENIALNESĄGENIALNEGENIALNEGENIALNE. IDĘ CZYTAĆ DALEEEEEEEEEEJ

    OdpowiedzUsuń