piątek, 20 stycznia 2012

#15 - No, you just like to know you can

-TERAZ MOJA KOLEJ!!! – Harry darł się jak oparzony.

-Tłumoku, przejechaliśmy dopiero za bramę! Prowadzę jakieś… pół minuty? – Lou powoli tracił cierpliwość.

-Chyba chciałeś powiedzieć „tłumiku”! Własnych myśli nie słyszę przez ten silnik. Stary rzęch. A jak ktoś mi przerywa kontemplowanie nad istotą ziemniaka we wszechświecie, to….  – Horan nadąsany odwrócił się ostentacyjnie w stronę szyby niby to podziwiając niesamowite okazy drzew iglastych. 

Wtem dostał w głowę siatką po ziemniakach. Co to w ogóle robiło w samochodzie chłopaków?

-UUUUUUUUUUUU, HORNY HORAN! HORNY HORAN! (ang. horny – napalony).  – spazmował na fotelu Hazza. – A nie, myślałem, że to stringi. – dodał zawiedziony, gdy „zauważył”, co założył na głowę blondynowi.

Poprawiłam się wygodnie na fotelu wtulając się w tors Zayn`a. Nieźle się zaczyna – pomyślałam. Wybieraliśmy się wszyscy na miasto. Po drobnym incydencie z moim tatą i półnagim Styles`em stwierdziliśmy, że jak najszybciej opuścimy mój dom i wybierzemy się na zwiedzanie Londynu. Tak jest, LONDON, BABY! Owszem, Sue została obudzona przez Harry`ego, jednak niekoniecznie w sposób, jaki wymarzył sobie Lokowaty. Do tej pory nie wyjawił nam, dlaczego wrócił bez koszulki. Szczerze mówiąc, wolałam w to nie wnikać. Chłopcy opowiedzieli mi o malutkim zboczeniu ich przyjaciela (tzn. opowiedzieli tyle, ile udało im się wyseplenić przez zasłaniane ogromną dłonią usta. W akcie desperacji Harry użył też swoich stóp – do tej pory ma ślady zębów na paluchu.)

No tak, oczywiście szybciutkie umykanie z domu zajęło nam trochę czasu. Trochę DUŻO czasu. Zgadza się, jest wieczór. Zanim wyszliśmy musiałam przygotować Niall`owi śniadanie, bo mało brakowało, a by się biedaczek pochorował z głodu (no tak, w końcu nie jadł nic od 2 godzin – jak tak żyć?!). W lodówce nie było jajek, więc Harry zaoferował się, aby pójść do kurnika po świeże. Rozumiem, że pierwsze, co robi po przebudzeniu to prędziutko, nie zważając na swoje odzienie (lub też jego brak) leci do przydomowego kurnika po świeżą dostawę jajek. Jakież było zdziwienie, gdy odkrył, że u nas jednak nie ma kur. Zaszył się w kącie próbując przetrawić tę druzgocącą wiadomość.
Gdy jednego miałam już z głowy, musiałam uważać, żeby nie przewrócić się o Boo Bear`a udającego dywan, a uwierzcie, że gdy rozłoży te swoje kończyny wygląda jak ośmiornica (tak, próbuje też „opatulać” wszystko, co napotka na swojej drodze – w ten sposób straciłam kapcia). Przedzierając się pomiędzy licznymi odnóżami Lou latałam po kuchni szukając aspiryny dla Liama – biedaczek miał już dość. Mało brakowało, a podałabym mu antydeperesanty. Zapomniałam jednak o jego łyżeczkowej fobii i doprowadziłam go do stanu agonalnego podając w szklance z wodą łyżeczkę do rozdrobnienia proszku. Mieszanka wybuchowa wylądowała na siedzącym obok Zayn`ie, który widząc siebie mokrego musiał lecieć do domku układać nieskazitelną fryzurę (swoją drogą, Zayn, jeżeli to czytasz, serdecznie dziękuję za pomoc przy chłopakach </3). ISTNE ZOO. Dzięki Bogu, że Sue jakoś opanowała sytuację, bo inaczej sama usiadłabym z Liamem i razem wpatrywalibyśmy się w pustą ścianę tępym wzrokiem. Chciałam napisać, dzięki Bogu, że mama Sue urodziła jej młodszych braci i przyjaciółka miała wprawę w opiekowaniu się… DZIEĆMI (jak dla mnie to pierwszy i jedyny plus posiadania młodszego rodzeństwa).

No ale mniejsza. Żeby opisać to, co działo się w moim domu, najlepiej byłoby ściągnąć ekipę programu „Śmiechu warte”, bo to był istny Sajgon. Burdel na kółkach.

W każdym bądź razie gdy wszystkich udało się przywołać do porządku (i do samochodu, co też wymagało cierpliwości), zapakowaliśmy się do czerwonego minibusa Lou i pędziliśmy przed siebie. Brakowało tylko wiatru we włosach. Hazza też to zauważył i wystawiał wyszczerzoną twarz przez okno niczym spragniony powietrza pies. Dziwię się, że policzki mu się jeszcze nie porozciągały, ale w każdym bądź razie mamy wytłumaczenie jego wielkich dziurek w nosie, hell yea!

- Piękne panie, właśnie pędzimy moim czerwonym rydwanem przez Tower  Bridge – ogłosił z manierą przewodnika Niall, który najwyraźniej zapomniał o ziemniakach i powrócił do naszego świata. – ŁOMAMUSIU, TAM JEST NANDO`S!!!! – złapał się za głowę i przejmując ruchy Styles`a zaczął spazmować na fotelu. – Mój brzunio czuje się taki opuszczony…

- E, młody! Po pierwsze, to jest MÓJ czerwony rydwan – zaczął wyliczać Lou. – Po drugie, to nie jest rydwan! Po trzecie, nie jest czerwony. – facet jak facet, o autko musi dbać.

-JUHU! Invisible Machine! – jarał się Harry, wielki fan komiksów o superbohaterach.

Nagle samochód gwałtownie skręcił co znów spowodowało, że zaczęliśmy dyskutować o tym, jak bardzo niewidomy był człowiek wręczający Tomlinsonowi prawo jazdy. Jak na potwierdzenie naszych słów auto szarpnęło, wszyscy polecieliśmy do przodu i rozpłaszczyliśmy się na obiektach przed nami. Współczuję Niall`owi. Guza ma wielkości piłki do golfa, aczkolwiek on sam woli wersję, że ma guza wielkości jajka (głodnemu jajo na myśli). Po wielu niecenzurowanych wypowiedziach pod adresem naszego kierowcy poodklejaliśmy się od szyb i foteli, wyplątaliśmy z pasów i z uczuciem jak po 8-godzinnej podróży rozprostowaliśmy nogi. Widok był…. No, co tu dużo mówić. Rekompensował w 100% spotkanie pierwszego stopnia z zagłówkiem fotela. Byłam oczarowana. Tower Bridge, po którym przejeżdżaliśmy był pięknie oświetlony, delikatnie odbijał się w tafli Tamizy. Pomimo gwaru ulicy i odgłosów tętniącego życiem miasta wydawało się tu być cicho i spokojnie. Ludzie spacerowali wzdłuż rzeki uśmiechając się, dzieciaki biegały z watą cukrową (zupełnie jakbym widziała miniaturki Niall`a), London Eye działało pełną parą i pięknie prezentowało swe kapsuły na tle zachmurzonego nieba. Widok był niesamowity! Jak widać nie trzeba stać na szczycie Mount Everest, żeby widoki zapierały dech w piersiach. Zayn złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

-To jak, dziewczyny? Najpierw spacer nad brzegiem Tamizy, czy przejażdżka Okiem Londynu?

-WA-TA-CUKROWA! W A-TA-CUKROWA! – skandował Horan! A to mi niespodzianka.

-Dostaniesz WA-TĄ-CUKORWĄ! WA-TĄ-CUKROWĄ! – przedrzeźniał go Harry, za co został odznaczony klapsem od Loiusa (ten to tylko o jednym).

-O nienienie, nikt umorusany watą cukrową nie wsiądzie do mojego samochodu. A watę to Ci mogę w tyłek wsadzić. – zapowiedział. Zupełnie jak na wycieczkach autokarowych! I mówiłam, że Boo Bear tylko o jednym? Mówiłam!

-Może po prostu najpierw kupimy bilety i czekając na następną rundę pospacerujemy nad Tamizą? – zaproponował Liam. – I wilk syty i owca cała.

-Skarbeńku, zawsze wiedziałem, że jesteś inteligentny, ale że aż tak? Buzi buzi! – rzucił się na niego Harry.
 
-A KUPICIE MI WATĘ?!

***

- ONE DIRECTION! AAAAAA!!!!! HARRYNIALLZAYNLIAMLOU!!!! AUTOGRAF! ZDJĘCIE! PODPIS! OBEJMIJ! PREZENTY! ŁAMANE STOŁY! – to tylko poszczególne słowa, które udało mi się wyłapać z pisków i krzyków fanek chłopaków.

Stałyśmy z Sue z boku patrząc, jak nasi nowi przyjaciele zasypywani są karteluszkami, biletami, PIERSIAMI do podpisu. Dziewczyny wystawiające biust jako notes (falujący notes, podkreślam)  zapewne miały wobec ich inne plany, ale chłopcy dzielnie dawali sobie radę nawet z tak ciężkimi przypadkami – a niektóre przypadki były naprawdę…. kaliber E i F, nieźle. O ile dobrze widziałam, to któraś dała im do podpisu… podpaskę?! Mój boże, tyle drzew się na papier marnuje, efekt cieplarniany, SMOLEŃSK, w Afryce głodują, a te dają do podpisu wkładki higieniczne. BITCH, please. Tak sobie radzili ludzie za czasów PRL-u! A to o Polakach mówi się, że są 100 lat za Murzynami.

Teraz przemyślenia z serii „Carol i jej przemyślenia” – jakże poetycka nazwa. Wcześniej w sumie nie myślałam o tym, że gdy wyjdziemy razem na miasto chłopcy zostaną oblężeni przez fanki rzucające się jak wszy na kundla. Oni są tak normalnymi nastolatkami, ze będąc w ich otoczeniu, z dala od czerwonych dywanów i błysku fleszy zapomina się, że jest się w towarzystwie światowych gwiazd! I to powód #284723470 przemawiający za tym, jacy są niesamowici (owszem, studiowałam wszystkie zdjęcia i opisy na tumblr i weheartit – takie małe zboczenie). Ledwie się obejrzałam, a już biegłyśmy z Sue ciągnięte przez chłopaków za ręce uciekając przed kolejną falą dostających palpitacji na widok guzika od płaszcza fanek.

-TURBOPRZYSPIESZENIE, BRUUUUUUUM! – darł się wniebogłosy Hazza prując chodnikiem. Za nim dreptał Niall wydający z siebie ciche „Pyrpyrpyr” – chyba udawał, że jedzie Maluchem.

Chłopcy zmęczeni jazdą zaparkowali swoje zadki na ławce stojącej nieopodal krzaczka. Jego Anielska Cierpliwość Liam najchętniej zapadł by się pod ziemię. Udał się samotnie w stronę bujnej roślinności, skąd nagle wyskoczyły niczym Filip z konopii dwie pary słodziutkich zakochanych – łysy byczek ze swoją żabcią i łysy byczek vol. 2 ze swoją żabcią vol. 2. Różnorodność świata coraz bardziej mnie zaskakuje. Żabcie natychmiast skoczyły do naszego Daddy Direction popiskując cichutko jak prosiaczki w chlewie i płaszcząc się, by pan Payne zaszczycił swoją twarzą ich zdjęcie. Liam zgodził się oczywiście, jak na dżentelmena przystało. Objął dziewczyny w talii, jedna z nich różowym aparatem zrobiła gronofocię z rąsi, spojrzała na wyświetlacz, stwierdziła, iż wyszła mało korzystnie i już nie pytając Liama o zgodę wtuliła się w jego tors robiąc kaczy dzióbek (czy ja przyjechałam na wieś, że wszędzie widzę zwierzęta?). Wtedy jednak jeden z łysych byczków stracił cierpliwość i poprawną (według niego) angielszczyzną zaczął przystawiać się do Payne`a, uruchamiając przy tym tryb „mam pachy poniesione, bo pomyliłem lakier do włosów z dezodorantem”.

- Ty, paniusia, lepiej odsuń się od naszych dup, bo więcej swojej buziuchny w lustereczku nie zobaczysz – pluł i seplenił byczek.

Reszta chłopców słysząc to, od razu poderwała się z ławki i ruszyła w stronę awanturników, zostawiając nas same z dala od skinhead`ów.

Liam próbował reprezentować stronę dyplomatyczną, jednak najwyraźniej jego słowa brzmiały zbyt mądrze i nie docierały do łysych. Gdy ci zaczęli przystawiać się coraz bardziej do chłopaka, do akcji wkroczył Zayn. Słyszałam, że wywalono go z dwóch szkół za bicie się i teraz miałam okazję przekonać się, że lepiej z nim nie zadzierać. Mój chłopak rzucił się na jednego z atakujących z pięściami urządzając nam darmowy pokaz kick-boxingu. Nikt z nas się tego nie spodziewał. Wtedy rozpętało się piekło. Poderwałam się z ławki i zaczęłam biec w stronę Zayn`a łudząc się, ze uda mi się go odciągnąć od pijanego mężczyzny. Ten jednak był 3 razy szerszy i z łatwością przygniótł Malika do chodnika. Lou złapał mnie w ostatniej chwili. Darłam się jak opętana. Grubas boksował mojego chłopaka bezlitośnie. Harry rzucił się na jego plecy i zaczął podduszać byczka. Ten zrzucił go jedną ręką na ziemię nie przestając maltretować Zayna. Widziałam, jak uderza go pięścią w brzuch, w szczękę. To było straszne. Próbowałam wyrwać się Louisowi, jednak jego żelazny uścisk był nie do przejścia. Wtedy w Liamie coś pękło. Zerwał z wizerunkiem grzecznego chłopca i rzucił się na pomoc przyjacielowi. Zaczął okładać łysego po żebrach, kopać go w brzuch i podduszać. Nie wiem nawet, kiedy pojawili się paparazzi. Liam z obłędem w oczach okładał grubasa przygniatającego zakrwawionego i nieprzytomnego już Zayna. Dziewczyny wrzeszczały, ja miotałam się w objęciach Louisa, Sue stała oniemiała nie wierząc w to, co widzi. Payne odkrył w sobie potężne pokłady siły. W tym momencie nie miał sobie równych. Udało mu się zrzucić łysego z przyjaciela, ten upadł wyczerpany na chodnik. Niall rzucił się do Zayna, zaczął nim potrząsać, płakać, prosić, ten jednak nie odpowiadał. Patrzyłam na scenę rodem z kryminału. I wtedy stało się coś jeszcze gorszego. Do gry włączył się drugi byczek. Wydawał się być jeszcze potężniejszy od swojego kolegi. Dorwał Liama, ledwie przytomnego z wysiłku. Był łatwym celem. Podniósł go do góry za kołnierz. Wszyscy zamarliśmy. Usłyszeliśmy plusk. Payne zniknął pod taflą Tamizy.

8 komentarzy:

  1. Liam!! co z nim?! czekam na następny!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw sie smialam z opisu domowego przedszkola, a potem sie emocjonowalam czytajac opis bojki. Co sie stanie z Liamem? Czekam na nastepny!
    Wybacz brak polskich liter, ale pisze z telefonu.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. jej miał być wczoraj tyle na niego czekałam... jest dzisiaj superr!!! a co z Liamem !!! Czekam na następny naprawdę z wielgaaaaaaśną niecierpliwością co się stało z moim "mężem" numer 3(Liam)!!!! (hahaha skąd u mnie te plastikowe odzywki o mężu hahaha) a i co z mężem numer 1 (Zayn)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże . !! Jaki Liam Był Odważny . < 3o
    Co Z Nim Będzie .?!
    I Co Będzie Z Zayn'em .?!
    Czekam na Nastepny Rozdział . !
    Dawaj Jak Najszybciej . !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa !!!!!!!! Ja cię normalnie poślubie !!! Jezuu jak ja kooocham twoje opowiadanie <33 !!!!!!! I niemoge się doczekać, aż dodasz następny rozdział, bo jestem gotowa zabić, by usłyszeć co sie dalej działo !!!!

    Mam nadzieję, że dodasz dzisiaj, bo chyba niechcesz mieć przed drzwiami rozwścieczonej fanki twojego opowiadania? Zgaduje, że nie :P

    Jak ja cię kooooochammm!!!!! Szybko wrzucaj #16 !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu!!! Co będzie z Liamem?
    Dawaj następny .! <33
    SZYBKO!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie każ czekać DAWAJ NASTĘPNY!!!!
    Co się stanie z Zaynem i Liamem ?!
    SZYBKO!!! <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu dziewczyno, wchodzę sobie na Twojego bloga, a tu taka niespodzianka. Najdłuższy rozdział jak dotychczas. No i w końcu jest mój Liam. Po prostu żyć nie umierać! hehe

    LIAM IS HERO!!!!

    OdpowiedzUsuń