niedziela, 12 lutego 2012

#22 - And I won't be leaving 'til I've finished stealing every piece of your heart

CO DO CHOLERY?!

Zastanawiałam się, kiedy podbiegł do mnie ten tajemniczy ktoś, który założył mi na nos okulary z przerobionym w Photoshop`ie wizerunkiem mojego chłopaka całującego tę…. dziewczynę (żeby nikogo nie urazić). Aż z tego wszystkiego dotknęłam twarzy, chcąc zdjąć owe patrzałki, ale moja dłoń nie napotkała niczego oprócz standardowych wytworów Pan Boga, czyli nosa, uszu i oczu.

Widziałam go. Widziałam ich. Nagle obraz się rozmył, a po policzkach zaczęły ściekać łzy. Szybko odwróciłam się, chcąc uciec jak najdalej, jednak moja chwilowa ślepota została przypieczętowana uderzeniem w reflektor, który przewrócił się z hukiem. Narobiłam więcej hałasu, niż słoń w składzie porcelany. Ba, byłam co najmniej jak 10 słoni, 3 żyrafy, dwa żubry, mała myszka z orkiestrą symfoniczną i kotecek z zespołem heavy-metalowym w składzie porcelany.
 Mama zawsze powtarzała, że to, co się zepsuje, trzeba natychmiast naprawić lub posprzątać, ale stwierdziłam, że głupio by wyglądało, gdybym nagle spojrzała w stronę Zayn`a i tej lafiryndy mówiąc:
„Spoko spoko, nie przeszkadzajcie sobie! Tak, kobieto, dalej wpychaj język do buzi mojemu chłopakowi. Nic się nie dzieje. Uprzątnę tylko to złomowisko metalu i już mnie nie ma. Dziękuję za chęć pomocy, ale dam sobie radę, bawcie się dobrze.”. Ha! To rzeczywiście byłoby kretyńskie. Dlatego też zaczęłam biec przed siebie. Usłyszałam tylko głośne męskie: „Carol!”, które poniosło się echem po tafli jeziora, ale ja już pędziłam między drzewami, starając się omijać wystające spod ziemi niczym ręce umarłych korzenie i przeskakując ponad pojedynczymi kablami wijącymi się po ziemi. Już wolałabym skakać w worku na ziemniaki – chciałam tylko coś widzieć. Nieustanne wycieranie łez rękawem nie przynosiło rezultatów (nie licząc tego, że przy następnym praniu mogłam zaoszczędzić wodę, piorąc tylko korpus swetra i jeden rękaw). Po raz pierwszy mój mózg nie zafundował mi pokazu slajdów. Biegłam przed siebie. Gdyby ktoś mnie widział, krzyczałby pewnie „Run, Forrest, run!”.
Skupiłam się tylko na tym, żeby wbiec do domu i zatrzasnąć za sobą drzwi, odcinając się w ten sposób od świata. Chciałam spokojnie usiąść i popłakać, ale nie było mi to dane. Cały czas słyszałam za sobą jakieś odgłosy. To na pewno Zayn gonił mnie, żeby zacząć maltretować moje uszy nieśmiertelnym „To nie tak, jak myślisz!”, ale nie odwracałam się. Mimo wszystko moja twarz po sekundzie zaczęła pełnić rolę łopaty, gdyż runęłam jak długa, zahaczając o milimetrowej szerokości kabelek rozpięty między dwoma wozami. Wyczuwam nowe wpisy do CV, milordzie! „Człowiek łopata”. Prawie jak jakiś superbohater z amerykańskiej fabryki filmów klasy C. Teraz byłam cała w ziemi i wyglądałam zapewne jak dziecko ufajdane czekoladą (TYLKO czekoladą, świntuszki). Głosy, które słyszałam w trakcie gonitwy były coraz bliżej. Dlaczego czułam się, jakbym uciekała przed seryjnym mordercą? Wczołgałam się pod wóz transmisyjny i przeturlałam na jego drugą stronę.
Panie i panowie! Przed państwem Carol Anabelle Howard jako Tom Cruise w filmie „Mission Idiotical”!
Nie miałam już siły biec. Oparłam się zrezygnowana o samochód. Siedząc po poślady w błocie próbowałam uspokoić oddech.
Zayn już tu był. Usłyszałam go. Kątem oka zobaczyłam cień po swojej lewej stronie. Z niechceniem podniosłam głowę. I wtedy..

ŁODEFAK?!?!!? COOOOOO?! WEŹCIE MNIE WALNIJCIE MŁOTKIEM W ŁEB, WTEDY WYJDĘ Z SIEBIE, STANĘ OBOK I ZNÓW WYDJĘ Z SIEBIE,  I ZNÓW STANĘ OBOK… NO TO JEST, KURNA, POEZJA!

Nie, obok mnie nie stał Zayn Javaad Malik! Obok mnie stał, a właściwie siedział…

NO JA PIERDZIELĘ, CO TO JEST?!

Po mojej lewej stronie, jak w mordę strzelił, przebrany w strój króliczka Playboy`a, na rowerku Jigsaw`a z „Piły” siedział Jaś Fasola, który do kierownicy miał przyczepiony balonik z wizerunkiem brata Hannah Montany!

Oczy miałam większe niż Liam, gdy obserwował łyżkę. Co u dia…

-ŁOJESUSMARIA! – wykrzyknęłam nagle, gdy poczułam coś na swoim ciele.

-AAAAAAAAAAAAAAA!!!! – wydarł się ktoś, kto po chwili wylądował na podłodze przykryty kocem.

-AAAAAAAAAAAAAAA!!!! – wydarła się Sue, plując pasą do zębów na wszystko i wszystkich.

-AAAAAAAAAAAAAAA!!!! – wydarł się Harry Styles, który najwyraźniej nie wiedział, o co chodzi, bo siedział na tronie w łazience.

-AAAAAAAAAAAAAAA!!! – wrzasnął Louis, gdy usłyszał krzyk swego lubego.

-Co się… gdzie ja…?! – rozglądałam się gorączkowo na boki, by zauważyć, że jestem… W SWOIM POKOJU?! NA SWOIM ŁÓŻKU?!

Pacnęłam się w łeb. Double Jesus Facepalm. Sieroto, to był sen! Obudziłaś się! Czy już kiedyś wspominałam, że nie cierpię swojej wyobraźni? Jest zbyt… realistyczna (gdyby pominąć ten fakt z wizerunkiem brata Montany na baloniku).

- ROBAK WSZEDŁ CI PRZEZ UCHO, ŻEBY WSZCZEPIĆ DO TWOJEGO MÓZGU MIKROCZIP, DZIĘKI KTÓREMU BĘDĄ STEROWAĆ TOBĄ WSZYSTKIE FRYTKI ŚWIATA?! GIGANTYCZNY KUBEK SKAKAŁ ZA TOBĄ PO POLU PIANEK W MUSZTARDZIE I CHCIAŁ CIĘ ZŁAPAĆ NA LASSO Z LUDZKIEJ STONOGI?! ETUI OD PIÓRA PRZEOBRAZIŁO SIĘ W NISZCZARKĘ I ZACZĘŁO GONIĆ TWOJE KAPCIE WOKÓŁ TESCO?!  – darł się Harry wymachując na prawo i lewo szczotką do szorowania muszli klozetowej.

Zignorowałam go i rzuciłam się przez łóżko, by wydobyć przykrytego kocem niczym kromka chleba serem, jak się okazało, Zayn`a.

- Nie wiedziałem, że do przykrywania kogoś kocem trzeba będzie znać sztuki walki – uśmiechnął się, poprawiając swoją sześciocentymetrową grzywę niemal z namaszczeniem. – Dobrze, że nie wyskoczyłaś mi tak, jak Cię niosłem po schodach! – wyszczerzył się.

-Musiałam taszczyć wszystkie torby z zakupami sama. Wiesz, ile tego było? – z buzi Sue dalej wydobywały się kropelki piany pachnącej miętą.

- Hola hola! – wykrzyknął Niall. – A kto wziął reklamówkę z bułkami? Z DWUDZIESTOMA BUŁKAMI?! Masz pojęcie, jak powgniatały się opuszki moich palców? Chcesz płacić odszkodowanie?!


Co za banda debili…

***

- Iiiii….. CIĘCIE! – krzyknął reżyser.

-Ouch, dzięki Bogu, Michael, bo już mnie głowa rozbolała od tej muzyki. Co to w ogóle za kocie melodie? – powiedział głosem pani z domu uciech, robiąc pozycję na tzw. czajnik, Lou.

-Misiaczku, to właśnie była Twoja solówka. – zgasił go Michel, po czym zaczął bić brawo, gdyż plan teledysku mógł zostać oficjalnie zamknięty. Po lesie i okolicach rozniosła się fala oklasków, ekipa śmiała się i klaskała, a chłopcy zaczęli tańczyć w rytmie „Danza Kuduro”, choć wyglądali jak wróżki wokół magicznego kociołka.
Wstałyśmy z Sue z reżyserskich krzesełek (tak, tych „szmacianych” z danymi gwiazdy na oparciu) i dołączyłyśmy do tej wesołej gromadki, by po chwili razem z dźwiękowcami, oświetleniowcami i wszystkimi innymi ważnymi ludźmi pląsać do hitu Don Omara. Wyglądaliśmy prawie jak ekipa „Camp Rock”!

Chłopcy łaskawie pozwolili nam przyjść i podziwiać ich ciężką pracę. Właściwie to nie mieli wyboru, gdyż razem z Sue postanowiłyśmy być jak te „strong independent women” z piosenek popularnych girlsbandów i nie dałyśmy się stłamsić ich argumentom. I dzięki Bogu, bo to, w czym mogłam brać udział (mimo, ze siedziałyśmy za plecami grubego spoconego operatora kamery), było niesamowitą atrakcją – taką, o której będzie się opowiadało wnukom, bujając się przy kominku na fotelu i sprawdzając, czy nie przepuściło się oczka podczas robienia gryzącego sweterka na drutach).
W ogóle, jakby nie patrzył, te wakacje były NAJWIĘKSZĄ PRZYGODĄ ŻYCIA. Minął już miesiąc! To niesamowite, jak w dobrym towarzystwie czas szybko leci. Chciałam się tym nacieszyć, jednak Michael sprawił, że mój świat (chwilowo) legł w gruzach.


- Chlopcy, to była świetna robota! Pamiętajcie, żeby ogłosić datę premiery teledysku do „I want” pojutrze, na koncercie w Paryżu! A potem w Lizbonie, Rzymie, Ankarze…. – mógłby tak wymienia bez końca, gdyby nie zobaczył min moich i Sue. – Eeeee, a, to dziewczyny jeszcze nie…. Aha…. Yyyy… MOJA KOMPANIO, ZBIERAMY SIĘ! – krzyknął zmieszany do ekipy i wszyscy nagle w okamgnieniu ulotnili się w stronę swoich pojazdów.

Chłopcy stali przed nami w rzędzie, drapiąc się niepewnie w nażelowane fryzury, Liam kopnął niewidzialny kamyk, Lou spojrzał na niby to lecącego ptaka, a Harry odchrząknął, i zaczął mówić:

- No więc…. Jedziemy w trasę. Po Europie i okolicach. Za dwa dni…

-SŁUCHAM?! – wykrzyknęłyśmy jak jeden mąż. – Jak to „za dwa dni”? Haroldzie, co Ty sobie wyobrażasz?! – Sue lubiła doprowadzać go do porządku matczynym tonem.

- To nie jego wina. – zaczął Niall. – Czekaliśmy na odpowiedni moment. Michael wszystko schrzanił.

- Kiedy zamierzaliście nam powiedzieć? – spytałam. Nagle poczułam się cholernie smutna. Dotarło do mnie, że to koniec. Koniec mnie i Zayn`a. Koniec Sue i Hazzy. Koniec. The End. Fin.

- Chcieliśmy wyciągnąć Was dzisiaj za miasto. Przez nas musiałyście siedzieć bez końca w domu, zmarnowałyście sobie wakacje… - Lou próbował nam wytłumaczyć, jednak mój mózg był jak baba w urzędzie. Odrzucał wszystkie podania i przekazy.

- Zmarnowaliście nam wakacje? Czy Ty słyszysz sam siebie!? Jesteśmy jak jedne na milion! Na miliard! Nie dość, że poznałyśmy Was nie tylko, jako zespół, a jako normalnych chłopaków,  nie dość, że się zaprzyjaźniliśmy, to jeszcze… znalazłyśmy miłość. – nic więcej nie powiedziałam, chociaż byłam gotowa wygłosić przemowę świata. Oczy zaszły mi łzami.

Zayn podbiegł do mnie i mocno przytulił. Oparłam głowę na jego ramieniu. Czułam, jak delikatnie gładzi mnie po głowie. Chciało mi się płakać jeszcze bardziej. Chciał mnie tak zostawić?

- Chcecie nas tak zostawić? – Sue chlipająca w objęciach Stylesa zadała pytanie, które przed sekundą pojawiło się w mojej głowie.  – Zostawić jak dwie marchewki na polu, które tylko będą czekały, aż uschną i zamienią się w suche wióry?

- Marcheweczki, nie płaczcie, bo i ja mam łzy w oczach. – Tomlinson podleciał do nas, zagarnął mnie z Zayn`em i Sue z Harrym do siebie (ma naprawdę długie ręce). Po chwili Liam, ocierając policzki podskoczył i również nas objął.

-HORAN HUG! – wykrzyknął Niall, który najwyraźniej nie zrozumiał powagi sytuacji i wskoczył na plecy Boo Bear`a. Przeważył nas i wszyscy runęliśmy na trawę. – Ha! Potrafię zdziałać cuda. – odrzekł absolutnie nieskromnie, gdy zobaczył uśmiechy na twarzy mojej i przyjaciółki.

Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na swojego chłopaka. Otarł z mojego policzka ostatnią łezkę i pocałował mnie w czoło.

- Oczywiście głuptasy, że Was nie zostawimy! – Liam podniósł się i otrzepał tyłek z trawy, po czym zajrzał do wewnętrznej kieszeni marynarki. – Czymże byłaby trasa koncertowa bez naszych wybawicielek? – puścił oczko, po czym z kieszonki wyciągnął dwie koperty. – Jedziecie z nami!

- Nie macie pojęcia, w co się pakujecie. - szepnął mi łobuzersko do ucha Zayn.



-----------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani, po raz kolejny przepraszam, że musiałam was trzymać w niepewności przez tak długi czas, ale jak wspomniałam przy poprzednim rozdziale - szkoła nie daje mi czasu na bycie szaloną blogerką Directionerką :P Mimo wszystko w każdej wolnej chwili staram się coś napisać :)
W tej chwili mojego bloga odwiedziło 5676 osób. To na prawdę niesamowite i za to właśnie chcę Wam wszystkim ogromnie podziękować! <333
Czekam na komentarze i opinie! :)
xx

10 komentarzy:

  1. Czytam sobie z przejęciem, że Zayn całuje jakąś inną, a Ty mi tu wyskakujesz z jakimś Jasiem Fasolą w dodatku z balonikiem z wizerunkiem brata Hannah Montany? Nie ukrywam, że byłam w szoku. Ale to dobrze.

    Niech chłopaki zabiorą dziewczyny ze sobą w trasę. Oni nie mogę ich tak zostawić. Nie zgadzam się na to!!!

    Pozdrawiam Angelika xoxo

    http://alice-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. TRALALALALALLALALA MOOOOOOOOOJA KOCHANA <3 WYBACZ ŻE PISZĘ WSZYSTKO CAPS LOCKIEM ALE JESTEM W STANIE PRZEDZIWNEJ EUFORII W TEJ CHWILI I DO JASNEJ CHOLERY NO NIE DAJĘ RADY JUŻ! O KTÓREJ MAM NAJBLIŻSZY SAMOLOT NA PRAGĘ? MOGĘ BYĆ TWOIM FANEM NR#1, CZY JUŻ KOGOŚ MASZ? NIEWAŻNE, JAK MASZ TO ZNAJDĘ TEGO SZCZĘŚCIARZA TO WYJEBIĘ MU Z LEWEGO SIERPOWEGO BO JA SIĘ URODZIŁAM PO TO, ŻEBY BYĆ FANEM NR JEDEN TEGO BLOGA. JESTEŚ GENIALNA NIESAMOWITA CUDOWNA I W OGÓLE WIESZ, KOCHAM TO KOCHAM TO KOCHAM TO A JAK TUMAN TO KOCHA TO JUŻ WGL WYGRAŁAŚ ŻYCIE, BO DLA MNIE WIĘKSZOŚĆ BLOGÓW TO CHŁAM. MASAKRA, PADAM NA KOLANA I BIJĘ CHOLERNE POKŁONY, BO FANGIRLUJĘ JAK CHOLERA I NIKT NIE JEST W STANIE MNIE OGARNĄĆ. JESTES NIESAMOWITA JESZCZE RAZ I OBGRYZŁAM ZNOWU PAZNOKCIA BO FANGIRLING HARD MAM JUŻ WŁĄCZONY NA WYSOKIM POZIOMIE NO I NIE MOGĘ PO PROSTU UYGUYGHRGDFGHEUWFHVJDSHFUDWHFJSDHGDGHDJHVDFHGDHGDSHFDHFHDFDFDSUGFIUDGJIDFHGJDHFJSDHJD CZY TY WIDZISZ CO TY ZE MNĄ ROBISZ?!

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM OPOWIADANIU !
    jesteś nieziemska, uwielbiam, uwielbiam Cię, padam na kolana i w ogóle trololo umieram.
    mogę to czytać miliard razy w kółko i i tak mi się nie znudzi.
    pisz, pisz, pisz dalej !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś genialna dziewczyno twój styl pisania i ten twój humor> HEHE pisz tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. `ŁODEFAK?!?!!? COOOOOO?! WEŹCIE MNIE WALNIJCIE MŁOTKIEM W ŁEB, WTEDY WYJDĘ Z SIEBIE, STANĘ OBOK I ZNÓW WYDJĘ Z SIEBIE, I ZNÓW STANĘ OBOK… NO TO JEST, KURNA, POEZJA!` - Dokładnie poezja Jak to czytałam to jebłam :D ^^ Ja cię po prostu kocham dziewczynoo ! Jesteś moim Miszczem <3. W pewnym momencie to myślałam że się posikam !!! Jesteś BOSKAA <3 ! :D Kocham Cb i tego Bloga .

    OdpowiedzUsuń
  6. A JA SIĘ TAK BAŁAM, TAK STRESOWAŁAM.. A TO TYLKO SEN.. UFF. ;D

    oh.. kocham, kocham, kocham! :)
    Czekam na kolejny post. :)

    Zapraszam do siebie. :)
    http://meisie812sny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. dobrze, że to był tylko sen ;) genialny odcinek! czekam na następny z niecierpliwością ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. O JESUSIEMARIA!! Jak ja się cieszę że znalazłam tego bloga!! KOCHAM CIĘ NORMALNIE xD jest świetny! Tak mnie wciągnął że przeczytałam cały w niecałą godzinę :P tak więc czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie kompletnie olewasz tego bloga , szkoda gadać . Ten rozdział napisałaś 10 dni temu a zamiast rozdziałów piszesz jakieś nominacje i konkursy .

    OdpowiedzUsuń