niedziela, 25 marca 2012

#27 - You're my kryptonite

- Czuję się jak zużyty przez bandę hindusów papier toaletowy powiewający na wietrze. I pomyśleć, że wyszłam z hotelu po głupiego „The Times`a” – powiedziałam, padając zmordowana na kanapę w salonie naszego apartamentu. – CHOLERA, TOMLINSON! ZNOWU UDAJESZ SUPER DZIELNĄ MYSZ ZMIENIAJĄCĄ SIĘ W KOC? SERIOUSLY?! PIĄTY RAZ W TYM TYGODNIU?! – krzyknęłam, gdy nadziałam się nosem na tyłek przyjaciela idealnie ukrytego pod narzutą.

- HARREH! GWAŁCĄ! – Lou darł się, wierzgając nogami jak rozentuzjazmowany jelonek na zamarzniętym jeziorze. – CALL THE COPS! POLICIJA! POLIISI!

- Poliglota się znalazł – odpowiedział z przekąsem Niall, który uparcie łuskał pestki słonecznika, a skorupki przyklejał sobie śliną do paznokci. – Perfecto. – zamruczał, podziwiając swe dzieło.

- Trzeba było krzyczeć „GENDARMERIE”, mikromóżdżku. Amerykańska, chorwacka i fińska policja Ci nie pomogą. – Zayn właśnie przeszedł przez salon i poszedł do swojego pokoju.

Skąpo. Odziany. W. Sam. Ręcznik. Na. Biodrach. Jezus. Maria.

ZAYYYYYYYYYYYYYYYYYYN! CZY JA PRZYPADKIEM NIE ZOSTAWIŁAM W TWOIM POKOJU SWOJEGO NOSOROŻCA/REPRODUKCJI „Damy z gronostajem”/DONICZKI W KSZTAŁCIE KROWY/NOWEGO NUMERU „BRAVO”?!?!?! CZEGOKOLWIEK?!

- Nie wydaje mi się. – Liam odpowiedział jak na moje pytanie, zaczytując się w instrukcji używania odplamiacza. Chyba przewidział już dantejskie sceny na kanapach, firankach,  dywanach i T-Shirtach swoich zdolnych przyjaciół..

- SŁUCHAM!? – czy ja już na prawdę nie panuję nad tym, co mówię w głowie, a co wychodzi przez odświeżany miętą przełyk? Mam we łbie dziurę wielkości braku w nawierzchni na polskiej autostradzie i myśli ulatują głośno do atmosfery?

- Lepszy byłby dyniowy oranż. Pasowałby Ci do koloru paczadełek. – Liam kontynuował myśl, doradzając Niall`owi kolor lakieru do paznokci (w tym przypadku łusek po pestkach).  Payne wyczucie stylu odziedziczył chyba po Nicki Minaj…

Horan w różowym puchatym szlafroku i z czepkiem na głowie, wyciągając dłonie przed siebie, marudził i kręcił nosem. Końcówki jego naturalnych tipsów umazane były czymś zielonym. Czymś, co wyglądało jak rozdeptany na krowiej kupie groszek, udekorowany szczyptą koperku, dodatkowo rozjechany przez peleton wesołych stutonowych kolarzy.

- Carol? Czy to wygląda jak koniczynki?

- Jeżeli sobie oczy wydłubiesz, tańcząc kanana w ciemnej jaskini pełnej czarnoskórych sumo, to nawet będzie podobne. – przemówił Harry swoim porannym głosem, gdy uznał, że pora podnieść się zza kanapy i rozprostować pośladki.

***

- NIEEEEEEEEEEEEEEE, PROSZĘPROSZĘPROSZĘ, NIEEEEEEEEEE! NIALL, IRLANDZKI TY MÓJ SKRZACIKU, BĘDĘ CI GRYWAŁ SERENADY W STROJU OBAMY WISZĄC POD SUFITEM NICZYM TOM CRUISE W „MISSION IMPOSSIBLE”! HARRY, KOCHANIE MOJE, SKARBEŃKU, BĘDĘ CI KUPOWAŁ TWIXY DO KOŃCA ŻYCIA, ODDZIELAŁ KARMEL OD CIASTKA, CIASTKO OD CZEKOLADY, CZEKOLADĘ OD KARMELU! LOU, PĄCZUSZKU AKSAMITNY, ZAWIOZĘ CIĘ DO SKLEPU Z SZELKAMI! DO SKLEPU Z TOMS`AMI! CZERWONYM WIELKIM AUTOBUSEM! LIAM, MON CHERI, KOCIACZKU TY MÓJ PUSZYSTY, BĘDĘ PO SOBIE SPRZĄTAŁ! NIEEEEEEEEEEEEEEEEE, BŁAGAAAAAAAAM!

Liam zawahał się przez chwilę, gdy usłyszał obietnicę Zayn`a, jednak stan rozdarcia uczuciowego trwał tylko ułamek sekundy. Razem z trójką przyjaciół, udając rybaków zmagających się z niesfornym szczupakiem, pędził przez najpiękniejszą plażę Lazurowego Wybrzeża ku ciepłym wodom Morza Śródziemnego.

PLUSK!

Malik drąc się jak stare gacie na ścierkę wpadł w objęcia morskich fal.

- TYTANIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIK! – Horan, wrzeszcząc głośniej niż głodny noworodek w gabinecie strachu, rzucił się na przyjaciela, i jak młotek gwóźdź, wbił przyjaciela w dno.

- Chyba. Usiadłem. Na. Muszelce.  – oczy Zayn`a zaszkliły się, co wywołało natychmiastową reakcję Liama.

Biegnący przez fale z gracją Pameli Anderson w „Słonecznym Patrolu”, zanurkował, by po chwili znaleźć się przy moim chłopaku i ocierać jego łzy glonem znalezionym rzut beretem od Horanowej stopy.

A parę metrów dalej, obrażony na cały świat i odwrócony do wszystkich plecami, siedział nasz przesłodki Hazza, który śpiewał sobie cichutko pod nosem „ The Cuppycake Song”
 i uderzał rączkami o taflę morza, wzbudzając przy tym zainteresowanie pływających w swoich malutkich pontonach berbeciów ze smoczkami w buziach.

Przyglądałyśmy się z Sue tej wesołej scence, smarując się naszymi designerskimi balsamami do opalania Yves Saint Laurent, wertując czasopisma dla kobiet i chowając się za Ray-Ban`ami. Nagle z błogiego lenistwa wyrwał nas okrzyk bojowy:

- NADCIĄGA TOMMO-TORNADO!!!

Louis biegł przez całą szerokość plaży, podtrzymując na umięśnionych pośladkach kółko do pływania, wywołując swoimi niebieskimi płetwami burzę piaskową. Nie zwracał uwagi na francuskie piękności, które całe lepiły się od mieszanki balsamu i piachu. Nie zwracał uwagi na przerażone pieski, opalające się topless babcie i prężących się do Słońca dziadków. Nie zwrócił też uwagi, gdy niespostrzeżenie różowe kąpielówki z wizerunkiem znanej wszystkim pantery opadły do kostek. To znaczy zwrócił uwagę. Co prawda dopiero, gdy wyłożył się jak długi twarzą w wodzie, ale zwrócił.
 
- TOMMO-TORNADO POWSTRZYMANE PRZEZ TARCZĘ ANTYRAKIETOWĄ HORAN! – Niall wrzasnął, bijąc się pięściami po klacie jak goryl. – Ale i tak myślałem, że gacie Ci szybciej opadną. – wyszczerzył się w stronę Boo Bear`a, który wyciągał muszelki z buzi.
 
Po chwili, zupełnie niespodziewanie, oddałam się w objęcia Morfeusza, pozostawiając scenę upadku Tomlinsona przed swoimi oczami…

***

- Myślicie, ze jej się spodoba?

- Bitch, please. Ona umrze z zachwytu!

- A może obędzie się bez umierania?

- Chłopie, panikujesz jak baba na widok ostatniej pary butów z wyprzedaży. Oddychaj głęboko!

- Oddychaj w torbę!

- Torbę to Ty se na łeb załóż. Dzieci nie będziesz straszył.

- Zaraz dostaniesz torbą w twarz!

- A Ty twarzą w tyłek!

- Podoba mi się!

- Geje.

- LOVE YOU TOO!

ŁUP.

- Kutafonie, jak prowadzisz? Nie uczyli Cię, że te garby są po to, żeby zwalniać?!

- Jakie garby?

- A idź się utop w morzu papieru toaletowego.

Ocknęłam się, gdy samochód podskoczył na progu zwalniającym.

ZARAZ. SAMOCHÓD?!

- O fuck. – stęknęłam, gdy przy próbie podniesienia się przywaliłam głową w sufit jak łysy grzywką o kant stołu.

- Ej, obudziła się!

- „It`s time to get up in the morning. Got McDonald`s breakfast for you…” – zaczął chrypieć Hazza, który nie wiadomo skąd wyrósł mi przed oczami jak natrętny handlarz na tureckim bazarze.
Oczy poszerzyły mi się jak źrenice po przejściu z jasnego w ciemne.

- No jak tam moje księżniczkowe piękności? Ziarenko grochu nie godziło w kręgosłup waszej królewskiej mości? – wyszczerzony Boo Bear wyjrzał zza fotela kierowcy, zupełnie olewając drogę, po której się poruszał.

- Co ja jadę?

-Niall poruszył niebo i ziemię, żebyśmy zawieźli go na jakieś krwiste steki, więc… jedziemy na krwiste steki! – Liam pospiesznie wyjaśnił sytuację, po czym od razu zmienił temat. – To jak? Adelcia? Bruno Marsik? Jessie J? Marcus Collins? Rizzle Kicks?

- SUSAN BOYLE, AHAHAHAHA. – Zayn wprawił wszystkich w stan powszechnej wesołości. 

Wszystkich, oprócz Harry`ego, który znów wyczuł ironię dotyczącą podobieństwa jego do innej uczestniczki X-Factor`a. Potrząsnął tylko włosami, pozostawiając tę kwestię bez komentarza.




Gdy udało mi się wyminąć pachy, łokcie i pasy samochodowe, które niemiłosiernie zwisały nad moją głową, podniosłam się z pozycji trumiennej i wcisnęłam między Hazzę i Niall`a. Poprawiając włosy, które otaczały moją spuchniętą od snu twarz niczym kokon larwę, spojrzałam przez okno i… 

UMARŁAM.

 Po raz kolejny, odkąd poznałam chłopców.

 A co najciekawsze, zdarza mi się to coraz częściej! Mam 9 żyć, jak kot? Albo jestem postacią z gry komputerowej i co chwila odradzam się na nowo. To by w sumie pasowało. Jestem Simem. Wchodzę do pokoju, zapominam, co z niego chciałam, a to dlatego, że gracz, który się ze mną bawi, anulował akcję.

NICE THEORY!

Ale wracając do świata żywych, padłam z wrażenia. Pędziliśmy teraz nadmorską szosą. Było już ciemno. Mijało nas niewiele samochodów. Morze Śródziemne odbijało światło księżyca, gwiazdy migotały na niebie, zakochane pary spacerowały wolno po brzegu, a grupy przyjaciół siedziały przy ognisku, ciesząc się swoim towarzystwem. Delikatny, ciepły wiatr wpadający przez okna, niósł ze sobą zapach morza i radosne śmiechy.

To był nasz ostatni wieczór we Francji. Jutro mieliśmy ruszać z chłopcami na podbój Lizbony!

Zakochałam się w tym krajobrazie. Ostrzegam wszystkich, choćbym miała wyskoczyć z pędzącego auta, wbijam do pierwszego napotkanego sklepu fotograficznego i uzbrajam się w lustrzankę z zestawem obiektywów. Co z tego, że ledwie posługuję się aparatem w moim iPhonie.

Byłam tak zapatrzona w niebo łączące się z bezkresem morza, że nawet nie poczułam typowego dla Lou gwałtownego hamowania (czyt. wciskania hamulca w ostatniej chwili).

- Carol? Jesteśmy na miejscu! – Zayn swoim aksamitnym głosem oznajmił mi, iż nastąpił koniec trasy, po czym wyskoczył z samochodu, otworzył drzwi z mojej strony (a właściwie strony Niall`a) i podał rękę.

- Och, Malik, jakiś Ty uroczy, hihihihihi – Horan z gracją frywolnej damulki urodzonej na salonach zawstydził się, po czym podał mojemu chłopakowi swoją dłoń.

Zayn zaśmiał się i wyszarpnął blondyna z samochodu z taką siłą, że nasz irlandzki żarłok wyleciał jak gil z nosa podczas gwałtownych akrobacji powietrznych.

Zaczęłam się śmiać, po czym przesunęłam się po skórzanych obiciach i podałam dłoń mojemu ukochanemu.

Gdy obeszliśmy auto, przed moimi oczami ukazała się piękna drewniano-szklana konstrukcja. Dom na plaży oświetlony był dziesiątkami kolorowych lampionów, dookoła paliły się hawajskie pochodnie, a wszyscy moi szkolni przyjaciele i rodzina, uśmiechnięci od ucha do ucha, poubierani w hawajskie stroje i sączący drinki z połówek kokosów wznieśli na mój widok toast, krzycząc:

- NIESPODZIANKA!

 - Wszystkiego najlepszego, skarbie. – szepnął Zayn, zanim krzyczący i śmiejący się ocean znajomych rąk porwał mnie w swoją stronę.

***

- Zupełnie straciłam rachubę czasu! To naprawdę już 13 sierpnia? – dziwiłam się. – AŁA! Harry! Nie musiałeś mnie szczypać!

- To prezent. Dla Ciebie, ode mnie. – przechylił się milusio w moją stronę, szczerząc ząbki.

- I tak nie dostaniesz buziaka. – zagroziłam.

Styles westchnął cichutko.

- Kolejna zmarnowana szansa. – wyszeptał, po czym zeskoczył ze stołka barowego i oddalił się ku stołowi z przekąskami.

Siedziałam z One Direction i Sue przy barze, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co mnie spotkało. Ja, która jestem ze sobą 24/7 od kilkunastu lat, zapomniałam o swoich 19. urodzinach.

- Ale jazda. – tylko tyle udało mi się powiedzieć, sącząc drinka o smaku mango i ananasa.

Zapierające dech w piersiach dekoracje świetlne, bariera dźwiękowa stworzona ze zderzających się ze sobą fal powietrza i fal dźwiękowych, płynących z ogromnych głośników,wielkie ognisko na środku plaży, pieczenie pianek, tańce na piasku, nocne kąpiele w ciepłych wodach Morza Śródziemnego, moje ulubione piosenki, przyjaciele, rodzice, chłopak…

THANK GOD I`M A WOMAN.

- SZANOWNI GOŚCIE, KTO PIERWSZY ZŁAPIE SOLENIZANTKĘ, DOSTANIE DODATKOWĄ PORCJĘ TORTU! - z głośników rozległ się głos mojego taty.

Poczułam na sobie wszędobylskie spojrzenia. Moje zdziwienie mieszało się z przerażeniem. Nagle, moi kochani wariaci otoczyli mnie ciasnym kółkiem i z minami psychopatów, wydając z siebie chrypliwe "hie hie hie", podkradali się w moją stronę. Nie miałam szans im uciec.

Po chwili pięć par rąk uniosło mnie do góry. Ja - całkowicie wrażliwa na wszelaki dotyk w okolicach żeber - zaczęłam piszczeć i śmiać się jak pijana Sue na uroczystości pożegnania dyrektora w liceum.

Płynęłam w powietrzu, niesiona przez najcudowniejszych ludzi, jakich miałam okazję poznać. Prawie jak gwiazda rocka, która na koncercie rzuca się w tłum! Tym razem wyglądało to jednak, jakby tłum rzucił się na gwiazdę rocka.


Przyjaciele i rodzina wiwatowali, śpiewając "Sto lat!". Dźwięk fal rozbijających się o skały tworzył niesamowite tło akustyczne, co spowodowało, ze miałam ciarki jak stąd do tamtąd. 





Dopiero, gdy dotarłam do podestu, na którym stali uśmiechnięci rodzice, zobaczyłam, ze każdy trzyma w ręku ogromny lampion.

Już wtedy wiedziałam, że spełni się jedno z moich największych marzeń.

Mój poleciał jako pierwszy. 

Po chwili całe niebo usłane było dziesiątkami białych płomieniami.

Patrzyłam, jak półmetrowe lampiony oddalają się od nas, tworząc swoje własne gwiazdozbiory.

Zayn wszedł po schodkach, odgarnął mi włosy z policzka, spojrzał głęboko w oczy i pocałował czule.

Idealny moment. Idealne miejsce. Idealny chłopak.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Biję się gałązkami wierzbowymi po plecach - to w ramach kary za nie pisanie przez tak długi okres czasu. Nie macie pojęcia, jak głupio mi z tego powodu. Ale szkoła zabiera mi teraz tyle czasu, że nie wiem, za co mam się brać.
Przeszło mi nawet przez myśl, zeby zawiesić bloga, ale MOJE WSPANIAŁE FAPPERSY wybiły mi to z głowy :)
Nie pisałam od dwóch tygodni, a Wy mimo to codziennie zaglądaliście na stronę (3602 wejścia od ostatniego rozdziału mówią same za siebie) i cierpliwie czekaliście.
YOU DON`T KNOW YOUR WONDERFUL! <333
Nie mogłam sobie wymarzyć bardziej kochanych i wspaniałych czytelników. To dzięki Wam piszę! Jesteście wspaniali, na prawdę :`)
xx





18 komentarzy:

  1. to nic, ze jest to chyba jeden z najbardziej nieogarniętych rozdzialow na tym blogu, KOCHAM GO ! <3436266222222234 w sumie, to nawet nie wiedzialam, ze powiedzialam ci, ze masz mnie informowac i codziennie brałam telefon i patrzyłam, czy przypadkiem nie dodalas nowego rozdziału, a tu nagle jest i to na dodatek taki fajny : 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super taki nieogarniety ale to chyba czyni go jeszcze lepszym. Już myślałam ze się nie doczekam a tu dziś taka miła niespodzianka..:) doddawaj.szybko nast..;)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG. -,- Tragedia. weź ty już przestań pisać tego bloga bo on jest tragiczny !

    OdpowiedzUsuń
  4. lhsnvyskmhgbvkhlagjljgeHVDSNMkhsdglfvblfvbijklsDBHvfuib uihbdcjknbx mXGDHvbi7t98ureyhkjbvjkasgiuakrjghjkbfviuayeirgjdskhglaerliuyiouhgjkdbshfgurtu5thfjkldjbvlkauigefipuabjgvrv.- a więc CUDOWNIE.! :D
    Taki mały komentarzyk z mojej strony. :D
    Napisz szybko kolejny.! :]

    OdpowiedzUsuń
  5. No uwielbiami tyle :D
    "Co ja jadę?" :D hahahaha, kocham Twój zasób słów x

    OdpowiedzUsuń
  6. suuper!! wejdź tu:
    http://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=319491874772401&id=213569935364596&notif_t=like
    Kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Boszz ... Ta impreza jest zajebista . :D
    Nie mogłam z tego , jak Zayn'a do morza wrzucili . XD
    " - TOMMO-TORNADO POWSTRZYMANE PRZEZ TARCZĘ ANTYRAKIETOWĄ HORAN! " ... To już mnie ostatecznie rozwaliło . XD
    Ogólnie rozdział jest boski . <3
    Czekam na następny . <3

    OdpowiedzUsuń
  8. hahhaahahaha szczam! :D Jesteś zajebista dziewczyno. ROzdział jak najbardziej udany. Czekam na więcej <33
    @I_LoveZayn_1D

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak sobie myślę, żeeeee....powinnaś pisać książki kobieto! ;D
    Genialnie piszesz. Szyyyyybko następny rozdział proszę. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!
    Ani się waż zawieszać! To jest po prostu boskie. *.*
    Zawsze śmieję się jak psychopatka do ekranu, gdy czytam Twoje rozdziały. :D
    Już nie mogę się doczekać następnego. :33

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham twoje opowiadanie <3 Jak je czytam to ma 23874872384 orgazmów xdd Jak ja bym tak chciała czemu to sie nie moze zdarzyc naprawde :( No ale coz zyjmy realnie :) Cudny blog i to co tu wypisujesz <3

    OdpowiedzUsuń
  12. O MATKO! UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIE! <3
    czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Dwie rzeczy które kocham w Twoim opowiadaniu:
    1. Główna bohaterka jest z kimś innym niż Harry.
    2. Nie ma literówek i wszelakich innych błędów,które wkurzają mnie w innych opowiadaniach.
    http://nowecantmakeupourminds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Dopiero zaczęłam czytać twojego bloga i bardzo mi się podoba mam nadzieję że będziesz trochę szybciej dodawać rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Dodawaaaaaaaaaj proszeeeeeee!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam Twoje opowiadanie !!!
    Dodawaj szybko kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nastepny, nastepny, nastepnyyyyyyyy please! :***

    OdpowiedzUsuń
  18. Boskie, następny prosę!

    OdpowiedzUsuń